🌔 Mieszka W Stolicy Grecji
mieszkanki stolicy nad Tygrysem. bagdadczycy. mieszkają w stolicy nad Tygrysem. bagdadka. mieszka w stolicy nad Tygrysem. DAUHAŃCZYK. mieszkaniec stolicy Kataru. WASZYNGTOŃCZYK. mieszkaniec stolicy USA.
Ateny to stolica Grecji. To miasto liczące 3,272 miliona ludzi zostało uznane za stolicę Grecji w 1833 roku, zaraz po tym, jak kraj ten uzyskał niepodległość od Imperium Osmańskiego. Przed wyborem Aten jako stolicy Grecji miasto Nafplio pełniło rolę tymczasowej stolicy.
Wybory w Grecji. Były polski piłkarz chce zostać greckim posłem Ostatnia aktualizacja: 24.01.2015 21:22
pasmo górskie w Korei Północnej ★★★★★ sylwek: ATEŃCZYK: mieszka w stolicy Grecji ★★★ MADRYTKA: mieszka w stolicy Hiszpanii ★★★ OPOLANIN: mieszka w stolicy pol. piosenki ★★★ AMMAŃCZYK: mieszka w stolicy Jordanii ★★★★ mariola1958: BAKIJCZYK: mieszka w stolicy Azerbejdżanu ★★★ mariola1958: HAWAŃCZYK
w starożytnej Grecji podatek okolicznościowy ★★★★★ HELLADA: poetycka nazwa Grecji ★★★ SOFIŚCI: wędrowni nauczyciele filozofii i retoryki w staroż. Grecji (V-IV w. p.n.e.) ★★★★★ ATEŃCZYK: mieszka w stolicy Grecji ★★★ ATEŃCZYCY: mieszkają w stolicy Grecji ★★★ GRECYSTYKA: hellenistyka, nauka o kulturze
Ateny bez tajemnic, czyli co warto zobaczyć w stolicy Grecji! Ateny będące stolicą Grecji to kolebka kultury starożytnej i ustroju demokratycznego. Miasto to położone jest na wzgórzu Akropolu i każdego roku przyciąga setki tysiące turystów. Co warto zobaczyć w Atenach? Tomasz Chmielewski.
Początki stolicy Grecji sięgają aż okresu mykeńskiego, czyli połowy II tysiąclecia p.n.e. W tych czasach miasto nie wyróżniało się niczym w porównaniu do innych. Na przełomie VI i V wieku p.n.e nastąpił rozkwit Aten. W tym czasie zaczyna kształtować się demokracja ateńska, a jej ojcem był Klejstenes.
Wszystkie rozwiązania dla MIESZKA W STOLICY ALBANII. Pomoc w rozwiązywaniu krzyżówek. Vjosa, rzeka w Grecji i Albanii. stanowisko archeol. w zach. Albanii
Mieszka w historycznej stolicy polskiego przemysłu obuwniczego. Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. wiktoriakom6075 wiktoriakom6075
q8Te. Dzisiaj jest ndz., 31/07/2022 - 04:27, Ignacego, Ernesty, Lubomira
Zawieszeni w próżni - tak w skrócie można opisać los dziesiątek tysięcy uchodźców, którzy znajdują się w Grecji. Po pożarze obozu Moria na wyspie Lesbos oczy świata znów zwróciły się na migrantów z Afganistanu czy Syrii. Jak wygląda sytuacja w obozach dla uchodźców? Moria. To słowo przebija się podczas rozmów z uchodźcami w całej Grecji. Obóz na wyspie Lesbos, który oficjalnie pełnił rolę tymczasowego ośrodka detencyjnego, został zbudowany pięć lat temu. Miał pomieścić 3 tys. osób. W końcu mieszkało w nim ponad cztery razy doszczętnie spłonęła w nocy z 8 na 9 września tego roku. Greckie władze mówią o celowym podpaleniu przez samych migrantów. Z kolei uchodźcy wskazują na skrajną prawicę i mieszkańców Lesbos, sfrustrowanych statusem quo wokół obozu. Ponad 12 tys. osób zostało bez schronienia - wielu z nich już wcześniej nie miało dachu nad oddalona o około 20 kilometrów od tureckiego wybrzeża to pierwszy punkt, do jakiego trafiają migranci. Obecnie głównie z Afganistanu i Syrii. W środku nocy, w kompletnej ciemności, na przeciążonych pontonach podejmują próbę pokonania Morza Egejskiego. Wcześniej zostawili przemytnikom całe oszczędności życia. Bici, poniżani, pozbawieni godności przez szmuglerów przybywają do Grecji z nadzieją na pomoc. Zamiast tego wita ich hasło: „witajcie w piekle”. Zobacz także Zapewnienie opieki w jednym miejscu dla ponad 12 tys. migrantów przerastało greckie władze, organizacje międzynarodowe i NGO-sy. Uchodźcy z Lesbos i innych greckich wysp myślą tylko o jednym – wydostać się na stały ląd. Co ich czeka w Grecji kontynentalnej?Obóz zamazany na mapachOd początku roku do Grecji przybyło ponad 12,3 tys. migrantów. Ponad jedna trzecia z nich pochodzi z Afganistanu – nieco mniej z Syrii. Obozy dla uchodźców rozsiane są po całym kraju. Tylko kilka z nich znajduje się względnie blisko największych miast. Zdecydowana większość jest z dala od zabudowań i spojrzeń przypadkowych jest w przypadku Malakasy, oddalonej o około 30 kilometrów na północ od Aten. Na miejsce dojeżdżamy taksówką. Wysiadamy przy niewielkim placu obok głośnej autostrady i dwóch bram wejściowych. Jedna prowadzi do obozu dla uchodźców, a druga do greckiej bazy wojskowej. Takie sąsiedztwo sprawia, że Malakasa jest zamazana na zdjęciach satelitarnych. Podobnie jest z innymi ośrodkami dla uchodźców w Grecji, które powstają na wojskowych terenach. Obóz był budowany dla 1000 osób. Obecnie mieszka w nim znacznie nie są tutaj mile widziani. Oficjalnie obozy są zamknięte dla osób z zewnątrz. Powodem pandemia koronawirusa. Nikt jednak nie zakazuje mieszkańcom obozów przyjmować gości. We wtorkowe popołudnie brama obozu jest otwarta. W niewielkim kontenerze obok spoglądnęła na nas kobieta w średnim wieku – prawdopodobnie z administracji ośrodka. Niezaczepiani przez nikogo idziemy dalej. Mamy szczęście. Niektórzy dziennikarze i aktywiści są zatrzymywani nawet kilkaset metrów od obozu przez grecką policję, która nakazuje usunąć wykonane na miejscu zdjęcia i filmy. fot. Piotr Drabik Na gołej ziemi postawione są długie rzędy białych kontenerów. Mogą je zajmować migranci, którzy czekają na główną rozmowę w sprawie statusu uchodźcy albo otrzymania azylu. Pozostali mają do wyboru namioty lub spanie bez dachu nad głową. Uchodźcy budują prowizoryczne schronienia w każdym możliwym miejscu. Bez przerwy panuje ruch – jedni właśnie przyjechali z nadzieją na lepsze warunki niż na Lesbos. Inni opuszczają Malakasę i ruszają w dalszą nam Fereshte – 17-letnia Afganka, która w obozie Malakasa mieszka z siostrą od pół roku. Angielskiego nauczyła się jeszcze w Iranie, skąd całą rodziną podjęła próbę dostania się do Europy. Bez tłumacza rozmowa z uchodźcami jest praktycznie niemożliwa. Jeśli już znają angielski, to zazwyczaj tylko kilka słów. W kontenerach i namiotach żyją obok siebie całe rodziny z różnych części świata. Wdowy, weterani, dzieci, robotnicy, profesorowie czy byli z dumą pokazuje swoje zdjęcia, kiedy przed laty był dziennikarzem telewizyjnym. Nienaganna fryzura, dopasowany garnitur. Absolwent studiów rolniczych z afgańskiej prowincji Farjab, przy granicy z Turkmenistanem, z czasem zostawił media dla lokalnej polityki. Posada szefa dystryktu okazała się początkiem jego kłopotów. Zobacz także - Talibowie chcieli na mnie napaść. Zdołałem uciec przez okno i pobiegłem przez kilka sąsiednich posesji. Słyszałem za sobą tylko strzały – wspomina. Rozmawiamy w cieniu drzew, kilkanaście metrów od obozowej drogi. Co chwilę przejeżdża po niej biały samochód z ochroniarzami. Nie zapewniają oni jednak bezpieczeństwa migrantom, tylko dbają o usunięcie ciekawskich z uchodźcy, który Afgańczyk dostał z rodziną od greckich urzędników, miał mu pomóc. Zamiast tego, mierzy się z samymi problemami. Musiał opuścić Lesbos, bo jako zidentyfikowany uchodźca nie ma prawa do miejsca w ośrodku dla migrantów. Dzięki wsparciu filantropki z zagranicy kupił bilet do Aten. Za pożyczone od przyjaciół 900 euro przez trzy miesiące wynajmował mieszkanie w greckiej stolicy. Gdy pieniądze się skończyły z rodziną przyjechał do Malaksay, bo nie miał gdzie się podziać. fot. Piotr Drabik Teraz mieszka z rodziną z namiocie. Dodatkowo ktoś ukradł mu kartę płatniczą, na którą dostawał 140 euro miesięcznie na utrzymanie rodziny. - Moja córka ma poważne problemy z sercem, powinna mieć operację w szpitalu. Zostało to zdiagnozowane na Lesbos, ale nie było żadnej pomocy ze strony urzędników – wskazał Shermohammad. "Mamo, gdzie jest nasz dom?"Ręce z bezsilności rozkłada również Roqaye. Afganka, która urodziła się w Iranie, zapewnia, że przed przybiciem na Lesbos jej syn był zdrowy. Po Morii ma problemy z nogami oraz stany lękowe. W obozach trudno dostępna jest podstawowa opieka zdrowotna, a co dopiero pomoc psychologiczna. Po ubiegłorocznym pożarze na Lesbos Roqaye z mężem i 11-letnim synem zdecydowała się wyjechać na własną rękę na stały ląd. - Mój syn od momentu pożaru ma koszmary. Boi się, że nasz namiot znów będzie w ogniu – dodaje. Afganka podczas rozmowy zalewa się łzami, kiedy wspomina przeprawę z Turcji do Była noc. Jeden z przemytników powiedział, że musimy ruszać i rozdzielił całą naszą rodzinę w różnych samochodach. Mój syn nosi okulary i ma problemy ze wzrokiem. Przemytnik krzyczał do niego, że musi biec. Kiedy syn nie miał sił, przemytnik groził mu. A kiedy wołał, że chce do mamy, ten zaczął go bić. Z kolei, kiedy sama pytałem, gdzie jest mój syn, kolejny z przemytników sięgnął po nóż i powiedział: zamknij się!Rodzina Roqaye spotkała się dopiero na łodzi, która cały czas nabierała wodą. Nie spodziewała się, że Europa przyjmie ją z otwartymi ramionami. Ale to, co doświadcza w Grecji nie może nazwać spokojem. - Przybyliśmy tutaj po lepszą przyszłość, a co mamy? Mój syn czasem mnie pyta: mamo, gdzie jest nasz dom? Dlaczego nie mogę się tutaj uczyć? Jedyne, co mogę zrobić, aby chronić moje syna to nie wypuszczać go samego po obozie – opowiada. Zobacz także Dla uchodźczyń miejsca takie, jak Moria i Malaksa, to szczególna próba. Molestowanie, gwałty, a nawet fizyczne ataki nie należą do rzadkości. Ofiary nie mogą liczyć na żadną pomoc. - Tutaj jest dużo tych samych problemów, co na Morii. Na przykład dziecko zostało zgwałcone przez jakiegoś mężczyznę. Z tego powodu bałam się wypuszczać mojego syna samego po obozie. Wszyscy tutaj znają tę historię. Większość z tych rzeczy dzieje się w ukryciu i nikt ich nie zgłasza do administracji obozu – po obozie Malakasa, gdzieniegdzie można natknąć się na plandeki z niebieskim logiem i skrótem UNHCR. Biuro Wysokiego komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców jest jedną z głównych organizacji odpowiedzialnych za pomoc migrantom w Grecji. Tymczasem uchodźcy, z którymi rozmawialiśmy, wskazują na bierność urzędników ONZ-tu. fot. Piotr Drabik - Każdego miesiąca wizytujemy ośrodki recepcyjne i obozy dla uchodźców. Sprawdzamy sytuację na miejscu. Następnie sporządzamy raport, który trafia do naszej centrali w Atenach. W przypadku nieprawidłowości kontaktujemy się w z greckimi władzami – wyjaśniła nam Christina Papazoela, z biura UNHCR w Salonikach. Przez dziurę w płocieNa brak zainteresowania ich problemami wskazują także uchodźcy z obozu Diavata. To już północna Grecja, ponad 9 km na północny-zachód od centrum Salonik. To wyjątek, bo zazwyczaj ośrodki dla migrantów powstają pośrodku niczego. Na miejsce znów przyjeżdżamy taksówką, ale regularnie zatrzymuje się również autobus. Nie warto próbować podchodzić pod główną bramę obozu, przez którą przejść mają problemy nawet członkowie rodzin uchodźców.– Mówią mi, że nie mam prawa tutaj przychodzić - podkreśla Asadi. Razem z nim wchodzimy do obozu przez jedną z dziur w ogrodzeniu, niepokojeni przez nikogo. Afgańczyk mieszka na co dzień w Niemczech, ale regularnie odwiedza siostrę mieszkającą w Diavacie. fot. Piotr Drabik Po kilku minutach rozmowy już mamy zaproszenie do kontenera. W środku niewielki aneks kuchenny i dwa pomieszczenia – w jednym razem mieszka piątka dzieci. Najmłodsze ma 4 miesiące. Po twarzy siostry Asadiego widać, jak rysuje się grymas bólu. Kobieta cierpi na raka ginekologicznego. Lekarze w greckim szpitalu nie chcą ją przyjąć, bo jest migrantką. Wraz z mężem dopiero za dwa lata ma odbyć rozmowę w sprawie ewentualnego statusu uchodźcy czy azylu. – Naprawdę nie wiem, jak mam jej pomóc – mówi wcześniej wyjechał z Afganistanu i udało mu się dostać do Niemiec, gdzie obecnie mieszka i pracuje. Z kolei jego siostra z własną rodziną przed rokiem podjęli próbę dostania się do Europy. Mąż kobiety był kierowcą afgańskiego premiera Abdullaha Abdullaha. Na smartfonie pokazuje nam film z ataku talibów na konwój, w którym jechał z prominentnym politykiem. Islamscy ekstremiści chcieli, żeby przekazywał im informacje o planach premiera. Zobacz także Ucieczka z Afganistanu wydała mu się jedynym wyjściem. Od pół roku rodzina mieszka w kontenerze w Diavacie. Jego stan pozostawia wiele do życzenia. Asadi pokazuje nam wodę wylewającą się z łazienki oraz grzyb na ścianie w pokoju ogrodzeniem Diavaty, w której oficjalnie jest miejsce dla ponad 900 uchodźców, rozbijane i zwijane są ciągle namioty. To uchodźcy, którzy nie mają pozwolenia mieszkać w kontenerach. – Grecka policja przyjeżdża tutaj, zatrzymuje ludzi i potem ich deportuje – opowiada nam 18-letni Muhammad z Afganistanu. Podobne relacje słyszymy od innych uchodźców. Zapytaliśmy o stanowisko grecką policję. Odpowiedzi wciąż brak. fot. Piotr Drabik Muhammad zanim dotarł do Grecji, zatrzymał się w Istambule. W Afganistanie trenował boks, jak wielu jego rówieśników. Jego ojciec był w wojsku, a matka została w ojczyźnie. – Przemytnicy trzymali mnie w zamknięciu przez 15 dni, żebym dał im więcej pieniędzy – wspomina. Stojący obok inni uchodźcy przytakują mu. Podobnych relacji nie brakuje. Pokazują nam zdjęcia swoich żon i dzieci, które już są w Europie Zachodniej albo zostały w rodzinnych kontenerów pośrodku niczegoWiększość obozów dla uchodźców jest ogrodzona wysokim płotem i strzeżone przed przypadkowymi gapiami. Zupełnie inaczej jest w obozie Koutsochero, który znajduje się około 20 km na zachód od miasta Larisa w środkowej Grecji. Ośrodek również jest przy ruchliwej drodze i na terenie byłej bazy miejsce przyjeżdżamy wynajętym samochodem – to jedyna możliwość dostania się do obozu. Żadnych strażników i ogrodzeń. Przy wejściu wciąż przybrudzona tablica z informacją o otwarciu obozu w 2016 roku za donację ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz grecka flaga na wysokim maszcie. fot. Piotr Drabik Jest sobotnie popołudnie, więc nie ma nikogo z administracji obozu. Urzędnicy pracują w kilku połączonych ze sobą kontenerach, oddzielonych od reszty obozu zasiekami z drutu kolczastego, obserwowanych przez kamery monitoringu. Koutsochero od środka przypomina małe miasteczko. Dzieci mają do dyspozycji boisko do gry w piłkę i plac zabaw. Jest też prowizoryczna głównej drogi można kupić warzywa, ostrzyc się u fryzjera czy zrobić podstawowe zakupy. To jednak nie zmienia faktu, że obóz jest pośrodku niczego. Długie rzędy białych kontenerów postawiono w niecce na suchej ziemi. Żadnego naturalnego cienia. Żyje tutaj około 1600 uchodźców, głównie z Afganistanu, Iraku i Syrii. Zobacz także - Nic nie mamy, nawet pampersów dla dzieci – mówi nam Ahmed, który z żoną i trójką dzieci śpi w jednym z kontenerów. Pochodzą z Syrii. On był kurdyjskim partyzantem, dlatego deportacja oznaczała by wyrok. Ona jest w 8. miesiącu ciąży. – Raz pojechałam do szpitala w karetce. Lekarze powiedzieli mi, że jak nie mam pieniędzy, to mam wracać do obozu – relacjonuje Haji. Kobieta nie ma na taksówki, aby wykonywać regularne badania. fot. Piotr Drabik Rodzina wcześniej była w obozie na wyspie Leros, również blisko tureckiego wybrzeża. Trzy dni spali przed wejściem do Koutsochero, zanim administracja obozu warunkowo wpuściła ich warunkowo do jednego z kontenerów. Mogą tam zostać tylko do czasu urodzenia kolejnego dziecka. Co dalej? Nie kołoO tym, co się dzieje z uchodźcami bez dachu nad głową, można przekonać się na placu Wiktorii w centrum Aten. Otoczony restauracjami i barami od ponad pięć lat stanowi punkt recepcyjny dla nowych migrantów w greckiej stolicy. Na początku września znajdowało się na nim 100-200 osób. W cieniach drzew, całe rodziny na rozłożonych kartonach przebywają tutaj przez całą dobę. Na rękach małe dzieci, a obok wypchane po brzegi czarne worki. W środku dobytek życia uchodźców z Afganistanu czy oczach migrantów koczujących na placu, nad którym wznosi się pomnik mitycznego Tezeusza ratującego Hippodamię, trudno dostrzec płomyk nadziei. Słyszymy o policji, która regularnie zabiera z placu uchodźców i wywozi ich do obozów. Po pewnym czasie migranci znów tu wracają - na placu Wiktorii przynajmniej nie są zamknięci. Błędne koło. Tylko dzięki organizacjom pozarządowym uchodźcy mogą zjeść tutaj ciepły posiłek albo dostać podstawowe leki. fot. Piotr Drabik Tuż obok toczy się „normalne” życie. Goście spotykają się w restauracyjnych ogródkach, kilka metrów od koczujących uchodźców. Przechodnie w większości nie zwracają uwagi na migrantów śpiących na placu. – Grecy są już zmęczeni tematem migracji. Codziennie słyszą o nim w mediach – mówi nam młoda kelnerka z pobliskiego restauracji pracuje od kilku miesięcy, ale obawia się zwolnienia. Coraz mniej klientów przychodzi z powodu sąsiedztwa migrantów i obostrzeń z powodu koronawirusa. Dodaje, że politycy pojawiają się na placu tylko podczas kampanii wyborczych. – Mamy nadzieje, że w końcu znajdzie się jakieś rozwiązanie dobre dla nas i uchodźców – podsumowała. Artykuł powstał dzięki wsparciu Minority Rights Group
Lubicie cyferki? Jeśli tak to świetnie, bo dzięki ich pomocy także można opisać Kretę oraz Grecję. Ilu mieszkańców ma ten kraj? A ile Kreta? Jest więcej kobiet czy mężczyzn? Które regiony i prefektury mają najwięcej mieszkańców? A gdzie jest ich najmniej? Ostatnio podano wyniki spisu ludności przeprowadzonego w tym kraju w 2021 roku. Co ciekawe był to pierwszy spis cyfrowy w Grecji. Ten sposób zbierania danych pomimo utrudnień spowodowanych restrykcjami wprowadzonymi na czas pandemii pozwolił na masowy udział mieszkańców Grecji w spisie powszechnym. Ale przejdźmy do konkretów Obecna liczba mieszkańców Grecji wynosi 10 432 481 osób co oznacza, że w porównaniu do spisu przeprowadzonego w 2011 roku aktualnie jest o 383 805 osób mniej, lub jak ktoś woli mniej o 3,5% ogólnej liczby ludności odnotowanej 10 lat wcześniej. Tylko w jednym regionie spośród trzynastu, na jakie obecnie dzieli się Grecja, w ciągu minionej dekady nastąpił wzrost liczby ludności. Regionem tym są Wyspy Egejskie Południowe, jednakże wzrost ten jest średnią wypadkową poszczególnych prefektur, jakie zaliczane są do tego regionu. Bo np. na wyspie Mykonos w ciągu ostatnich 10 lat liczba obywateli spadła. Największy spadek liczby ludności odnotowano na obszarach Macedonii Zachodniej, gdzie jest aż o 10% obywateli mniej niż w 2011 roku. Obecnie ten rejon zamieszkuje 255 056 osób, dla porównania dane z 2011 mówiły o 283 689 mieszkańcach. Więcej Greczynek Kobiet w Grecji jest 5 357 232, zatem panie nadal mają lekką przewagę bo stanowią 51,4% ogółu ludności. Prosta matematyka zatem wskazuje, że panów jest 5 075 249 czyli stanowią oni 48,6% całej populacji. Procentowo najwięcej mężczyzn, bo 100%, zamieszkuje górę Athos, co jest raczej oczywistym faktem. Najwięcej kobiet mieszka w gminie Filothei-Psychiko (54,8%) zlokalizowanej w Attyce. Najliczniejsze regiony... Pięć regionów Grecji, gdzie populacja jest największa to Attyka, Macedonia Środkowa, Tesalia, Grecja Zachodnia oraz Kreta. Niestety w każdym z nich nastąpił spadek liczby ludności na przestrzeni ostatnich 10 lat. Nie chcemy Was za bardzo zanudzać liczbami, więc podamy tylko liczbę ludności na Krecie. Obecnie tę piękną wyspę zamieszkuje 617 360 osób. W porównaniu do spisu przeprowadzonego w 2011 roku liczba ta jest mniejsza o 0,9%, czyli teraz na Krecie mieszka o 5705 osób mniej niż 10 lat temu. Na przestrzeni ostatniej dekady ubyło znacznie więcej mężczyzn niż kobiet (4293 mężczyzn i 1412 kobiet). ...i prefektury Jeśli chodzi o prefektury to do pięciu największych również zalicza się jedna z prefektur leżących na Krecie. Przypominamy, że na Krecie są cztery prefektury: Chania, Rethymno, Heraklion i Lassithi. I to właśnie prefektura Heraklion zaliczana jest do pięciu największych w Grecji, bo liczy obecnie 177 064 mieszkańców. Co ciekawe jest to o 1,8% więcej mieszkańców niż 10 lat temu. Pozostałe gminy zaliczane do najliczniejszych to Ateny (637 798 osób), Saloniki (317 778), Patreon (211 593) oraz Larisa (164 381). I te najmniejsze Interesujące jest również zestawienie pięciu najmniej licznych prefektur Grecji. Na pierwszym miejscu znalazła się niewielka wyspa na południe od Krety, czyli Gavdos. Na tej pięknej i mało turystycznej wysepce mieszka aktualnie 151 mieszkańców. Populacja ta jest też mniej więcej stała, bo od czasu ostatniego spisu przeprowadzonego w 2011 roku na Gavdos ubyła tylko 1 osoba. Pozostałe najmniejsze prefektury w Grecji to Agatonisi (203 mieszkańców) oraz wyspy Sikinos (253), Agios Efstratios (257) oraz Anafi (291). 2022-07-24 20:03:33 Średnia: 5 Liczba ocen: 1 Kreta informacje 5 na 5 (0) liczba ocen 1 zobacz pozostałe aktualności z tego miesiąca » Wszystkie treści i zdjęcia występujące w serwisie są naszą własnością. Wykorzystanie ich w dowolnej formie wymaga pisemnej zgody autorów.
mieszka w stolicy grecji