🐉 Ślepnąć Od Świateł Rap

4.3K views, 26 likes, 12 loves, 3 comments, 65 shares, Facebook Watch Videos from Polish rap: Piorun - Ślepi od świateł. https://youtu.be/l7r1wzpb0vw ŚLEPNĄC OD ŚWIATEŁ – KRZYSZTOF SKONIECZNY. BLINDED BY THE LIGHTS : HBO series trailer (2018) KRZYSZTOF SKONIECZNY. BLINDED BY THE LIGHTS | HBO EUROPE series : premiere FALL 2018. director, visual concept, soundtrack by Krzysztof Skonieczny. written by Krzysztof Skonieczny & Jakub Żulczyk (based on the book by Jakub Żulczyk) HOLLYWOOD Language: English (US) Stream Ślepnąc od świateł - dzwonek Jacka.mp3 by User 778594247 on desktop and mobile. Play over 320 million tracks for free on SoundCloud. Lyrics, Meaning & Videos: Poziomka, Kasa, wódeczka, Dario, Dario do piachu, Depresja, nowy trailer, nowy polski serial HBO. Premiera jesienią 2018 w Lyrics, Song Meanings, Videos, Full Albums & Bios: Poziomka, Kasa, wódeczka, Dario, Dario do piachu, nowy polski serial HBO. Premiera jesienią 2018 w HBO i HBO GO W rolę prześmiewczego prowadzącego wcielił się Janusz Chabior (Ślepnąć od Świateł, Underdog, kampania reklamowa OLX) Expand +24. 3. - Rap Genius dla początkujących Chcieliście wcześniej to wrzucam. Zróbcie tutaj dużo lajków i komentarzy, bo zasięgi muszą rosnąć wprost proporcjonalnie do pracy. Nowa produkcja Listen to Kaz Ślepnąc od świateł ft. Mario Kontrargument MP3 song. Ślepnąc od świateł ft. Mario Kontrargument song from album PKKP (Początek końca końca początku) is released in 2018. The duration of song is 00:02:53. The song is sung by Kaz. Lyrics to Fúria Jeszcze I Jeszcze: Piekielnie ciepły W dłoniach Śnieg Czarny Jak węgiel Śląska I w oczy ołów lany Dymem hut Chłodzony skwierczy Jeszcze oHRDH. Opis Opis Zagadkowa, dynamiczna miejska odyseja, pełna zaskakujących zwrotów akcji i splotów wydarzeń, skłaniająca do zastanowienia, co znaczą w dzisiejszych czasach podstawowe wartości: miłość, przyjaźń czy wierność. A może raczej… ile kosztują? Zawsze chodzi wyłącznie o pieniądze. O nic innego. Ktoś może powiedzieć ci, że to niska pobudka. To nieprawda - oświadcza bohater najnowszej powieści Jakuba Żulczyka. Ten młody człowiek przyjechał z Olsztyna do Warszawy, gdzie prawie skończył ASP. By uniknąć powielania egzystencjalnych schematów swoich rówieśników – przyszłych meneli, ludzi mogących w najlepszym razie otrzeć się o warstwy klasy średniej, niepoprawnych idealistów – dokonał życiowego wyboru według własnych upodobań: Zawsze lubiłem ważyć i liczyć. Waży więc narkotyki i liczy pieniądze jako handlarz kokainy. W dzień śpi, w nocy odbywa samochodowy rajd po mieście, rozprowadzając towar, ale także bezwzględnie i brutalnie ściągając od dłużników pieniądze, przy pomocy odpowiednich ludzi. Jego klientów, zamożnych przedstawicieli elity finansowej i kulturalnej, łączy przekonanie, że: Kokaina i alkohol kochają cię najbardziej na świecie. Bezwarunkowo. Jak matka, jak Jezus Chrystus, zmieniają nocne w miasto w panopticum ludzkich słabości i żądzy. Jakub Żulczyk w poruszający sposób ukazuje współczesną rzeczywistość, zdeformowaną do tego stopnia, że handlarz narkotyków staje się równie niezbędny jak strażak czy lekarz; jest nocnym dostawcą paliwa dla tych, którzy chcą – albo muszą – utrzymać się na opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Ślepnąc od świateł Seria: Nowa proza polska Autor: Żulczyk Jakub Wydawnictwo: Świat Książki Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 448 Numer wydania: I Data premiery: 2014-10-22 Rok wydania: 2014 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 222 x 42 x 145 Indeks: 15598837 Recenzje Recenzje Jakub Żulczyk jest dziennikarzem i pisarzem. Urodził się w Szczytnie w 1983 roku. Jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Współpracował jako publicysta "Tygodnikiem Powszechnym", "Wprost", "Exklusiv", czy "Dziennikiem", a także z magazynami kulturalnymi takimi, jak "Lampa" oraz "Machina". Prowadził programy w TVP Kultura. Od 2012 roku prowadzi autorską audycję w Radio Roxy. Jako pisarz zadebiutował powieścią pod tytułem "Zrób mi jakąś krzywdę…". Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane Moja wędrówka przez najnowsze, polskie seriale dobiega powoli końca. Do tej pory wrzuciłem na ruszt “Belfra” oraz “Kruka”, których recenzję możecie zobaczyć klikając w linki. Przyznam się również, że mam za sobą pierwszy sezon mocno chwalonej “Watahy”, ale tempo i ogólna jakość serialu – w porównaniu do wyżej wymienionych – nie zrobiła na mnie wrażenia do tego stopnia, że pisać o nim mi się zwyczajnie nie chcę. Mam natomiast zamiar pochwalić, polecić i ocenić (chociaż może nie w takiej dokładnie kolejności) najnowszy serial produkcji HBO Europe, będący ekranizacją powieści jednego z ciekawszych (a może i najlepszych) pisarzy młodego pokolenia w Polsce. “Ślepnąć od świateł” to jedna z najwyżej ocenianych pozycji w bibliografii Jakuba Żulczyka. Facet jest scenarzystą, pracował nad “Belfrem” za co zebrał zarówno wielkie oklaski (sezon 1) jak i całkiem sporo gwizdów (sezon 2). W omawianym dziś przypadku, Żulczyk połączył swoje siły z reżyserem Krzysztofem Skoniecznym, tworząc wspólnie scenariusz do serialowej adaptacji powieści. Efekt jest dostępny na platformach VoD HBO oraz, rzecz jasna, na samym kanale telewizyjnym. Jest to rzecz, którą każdy szanujący się fan serialu musi zobaczyć. Po prostu trzeba. Należy. Nalegam. Screenshot z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie. Opowieść zamyka się w ośmiu odcinkach, które ilustrują siedem dni z życia głównego bohatera. Głównym bohaterem jest Kuba (w tej roli debiutujący na ekranie Kamil Nożyński) – warszawski diler narkotykowy obsługujący najwyższych miejskich prominentów. Taki luksusowy kurier, trzymający się bardzo dużych ilości i równie wysokich sum, który nie ma nic wspólnego z osiedlowym handlarzem rozdającym pakiety pierwszemu lepszemu klientowi. Towar bierze od Jacka – warszawskiego bossa, kontrolującego większość nielegalnych interesów w stolicy. Jackowi głosu i twarzy użyczył Robert Więckiewicz. Kubę poznajemy w momencie, kiedy planuje swoją ucieczkę. Kupuje dwa bilety do Argentyny, z datą wylotu 25 grudnia. Wygląda na to, że bohater ma dość aktualnego życia w ciągłym stresie (i na zawołanie ciągle głodnych, potężnych narkomanów). W tym samym czasie dzieją się jeszcze dwie istotne dla całej historii rzeczy. To jest Kuba. Poznajcie się. Po pierwsze, jeden z cyngli Jacka postanawia przekręcić przełożonego na wielką sportową torbę pełną szmalu i białego proszku, przy okazji prosząc o pomoc głównego bohatera. Tym cynglem jest Stryj, w jego rolę wciela się Janusz Chabior. Po drugie, na Święta “z więźnia” wychodzi Dario. Gangster, którego historia sięga lat .90 i “złotej ery” warszawskiej mafii, sławetnych wojen pomiędzy Pruszkowem a Wołominem. Dario poszedł kiblować za kolegów, którzy mieli go zabezpieczyć finansowo na czas powrotu zza krat. W tak zwanym międzyczasie, wszystko w warszawskim półświatku się zmieniło – stolicą zarządza Jacek, który za czasów Dario biegał do monopolowego po butelkę. Dario jest, delikatnie rzecz ujmując, niezadowolony z zastanych okoliczności. Rolę Dario odgrywa Jan Frycz. To jest Dario. Jana Frycza przedstawiać nikomu nie trzeba. Trzeba za to chwalić. Chwalić i oglądać, dopóki starczy sił. Wszystkie te wątki zazębiają się i w bardzo przemyślany sposób ewoluują w trakcie ośmiu odcinków serialu. Serialu, który – nie boję się tego powiedzieć – jest najlepiej nakręconym, skomponowanym i zwizualizowanym wytworem polskiej szkoły małego ekranu. Koniec. Kropka. Autorem zdjęć jest syn Marty Lipińskiej, Michał Englert (z Janem Englertem też łączą go rodzinne koligacje). Albo inaczej. Michał Englert jest autorem najlepszych polskich zdjęć, jakie było mi dane w życiu obejrzeć. Spójrzcie tylko na obrazki – specjalnie wrzucam screenshoty z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie. Kolejny screenshot z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie. Tak, tam na drugim planie to Pałac Kultury i Nauki, w objęciach olbrzymiej kałamarnicy. Głównym bohaterem, oprócz Kuby, jest w “Ślepnąc od świateł” Miasto Stołeczne Warszawa. I jest to bohater wciągający, nieprzenikniony, pogrążony w głębi tajemnicy, odstający od jakiegokolwiek wyobrażenia o Warszawie, jakie do tej pory mieliście. Englert zbudował obraz stolicy Polski na modłę amerykańską – starannie wyselekcjonowane miejsca zostały ograne z wielkim kunsztem, doświetlone z pomysłem i zmontowane z wyczuciem, by nie powiedzieć – czułością godną największych gigantów kina. Amerykanie mają łatwiej – ich miasta są większe, możliwości finansowe nieograniczone, a inspirujących naśladowców całe mnóstwo. Mimo to, Englert bez problemu wzbił się na światowy poziom, rozsadzając tam wygodnie i z kanapką w dłoni. Warszawa w “Ślepnąc od świateł” wygląda jak chłodna, gigantyczna metropolia, pełna ciemnych zakamarków zarówno na ulicy, jak i w sercach jej mieszkańców. Sposób realizacji tych ujęć to absolutne mistrzostwo kraju, kontynentu, globu, galaktyki. Za pomocą kilku dokładnie wyselekcjonowanych lokalizacji i dzięki przemyślanej wizji realizacji poszczególnych sekwencji, miasto Warszawa prezentuje się na ekranie zjawiskowo i zniewalająco. I piszę to człowiek, który prywatnie naszej stolicy, delikatnie mówiąc, nie uwielbia. I na pewno nie wymieniłby jej wśród najpiękniejszych czy najbardziej klimatycznych polskich miast. Warszawa. Główny bohater. Pozytywny. Szokująco piękny i klimatyczny. “Ślepnąc od świateł” udowadnia, że aby stworzyć odpowiedni wizerunek miasta, nie potrzeba całego miasta i milionów dolarów. Potrzeba fachowców z najwyższej półki. Panie Michale Englercie – Chapeau bas. I wielkie dzięki, bo w tym przypadku Polska nie tyle dogoniła większość produkcji zachodnich, co przeskoczyła je o kilka długości za jednym zamachem. Wróćmy jeszcze na chwilę do samej fabuły – nie chcę jej zdradzać, ale ocenić powinienem. Jest wciągająca, podobnie jak powieść Żulczyka. Ten pisarz słynie z konsekwentnej i wiarygodnej budowy motywacji swoich bohaterów i tak jest też w tym przypadku. Prawie wszystkie osoby pojawiające się na ekranie są “jakieś”: wyraziste lub nie, dobre lub mniej, naiwne lub okrutne, sympatyczne lub odrażające. Dużo w tym kontrastów, ale wobec niezwykłej, oniryczno-dekadenckiej atmosfery całego serialu, każda postać odnajduje swoje miejsce w skonstruowanej na ekranie rzeczywistości. Jeszcze jeden screenshot z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie. Oprócz Kuby. I tutaj dochodzimy do pierwszej (z dwóch) największych bolączek “Ślępnąć od świateł”. Rzeczy, które nie dają mi spokoju bardziej, niż fenomenalne zdjęcia Michała Englerta. Jako się rzekło, Kamil Nożyński jest debiutantem, nie ma też żadnego wykształcenia filmowego. I to niestety bardzo wyraźnie widać. Przede wszystkim, raper związany ze składem Dixon37, ma problemy z odpowiednią dykcją (sic!). Wielokrotnie, przez cały serial akcentuje w przedziwny i niepoprawny dla języka polskiego sposób, stawiając nacisk na niewłaściwą sylabę, zwrot, lub niepotrzebnie pauzując w pół zdania. Bohater u Żulczyka jest introwertycznym perfekcjonistą, który generalnie niewiele mówi, toteż te niuanse nie wadzą tak bardzo podczas oglądania. Są jednak momenty, kiedy wystudiowana i dziwaczna dykcja aktora potrafi doprowadzić do parsknięcia śmiechem, a nawet – jeśli skupimy na niej swoją uwagę – zwyczajnie irytować. Psuje to mocne, wyraziste i pełne emocji sceny, których w serialu jest mnóstwo. Kuba jako protagonista nie tylko nie wywołuje niemal żadnych pozytywnych emocji (to akurat celowy zabieg narratorski), ale momentami prezentuje się po prostu karykaturalnie i męcząco. Wygląda na to, że Nożyński został przez reżysera wrzucony na zbyt głęboko wodę – rola Kuby byłaby wyzwaniem dla utalentowanego aktora, a w tym przypadku mamy do czynienia z aktorem przypadkowym. Efekt jest pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu, nawet tego zamierzonego przez twórców scenariusza. W książce Kuba jest nieodgadniony, trudny do przeczytania, tajemniczy, sprawia wrażenie zawieszonego w próżni. W serialu Kamil Nożyński z tej nieokreśloności głównego bohatera uczynił festiwal nijakości, bezpłciowości i karykaturę. Miał być niejednoznaczny, portret, a wyszedł nieciekawy, sztuczny i nudny drzeworyt. Mniej więcej – coś takiego. Na szczęście, sytuację ratuje pozostała obsada. Frycz w roli Dario robi momentami to, czego nie potrafi Nożyński – zamyka wszystkie swoje tajemnice głęboko w przestrzeni pomiędzy oczami, a widz nie ma wątpliwości, że ten człowiek jest cholernie niebezpieczny. Innym razem widać to już na ekranie: emanuje złem zakorzenionym głęboko w sercu, jest niepohamowany, niepoczytalny i bezwzględny. Dario to jedna z najlepszych postaci w serialu. Podobnie Janusz Chabior, który jak nikt inny potrafi łączyć brutalny i wulgarny język z ekranowym wdziękiem i charyzmą. Jeden z nielicznych polskich aktorów, którzy potrafią zagrać absolutnie wszystko, na tak samo wysokim poziomie wiarygodności. W filmach i serialach zwykle otrzymuje role wyrazistych i niezwykle brutalnych zakapiorów – tutaj również – ale spróbujcie kiedyś zobaczyć gościa na deskach teatru 6. Piętro. Wielka postać, każdy jego udział w filmowym przedsięwzięciu uważam za ucztę audiowizualną. Robert Więckiewicz, po tym jak mnie rozczarował w “Klerze”, tym razem prezentuje swoje wielkie umiejętności. Jacek jest chyba najzabawniejszą postacią w serialu. Mocno przerysowany, momentami sprawia wrażenie niezbyt lotnego dresiarza, który z niewiadomych (również sobie) powodów został Prezydentem Syndyku Zbrodni. Impulsywny, pełen frustracji, gotowy wybuchnąć w dosłownie każdej sekundzie rozmowy, nerwy puszczają mu nawet podczas przymierzania marynarki. Więckiewicz przeszedł dużą metamorfozę przygotowując się do tej roli, jest ona zaskakująco świeża i energetyczna. Świetna, wierna książkowemu pierwowzorowi kreacja, do której nie mam żadnych zastrzeżeń. Polska Wigilia Gangsterska. Dla niektórych nawet Ostatnia Wieczerza. W dalszym planie pojawiają się również kobiety, które również – w większości – trzymają wysoki poziom. Marta Malikowska jako “Pazina”, przyjaciółka głównego bohatera, jest co najmniej poprawna, dobre wrażenie robi również Ewa Skibińska w roli zblazowanej bogaczki, zmęczonej całym życiem, a najbardziej to samą sobą. Jedynie serialowa Paulina, czyli Marzena Pokrzywińska zbliża się do poziomu nijakości prezentowanego przez Nożyńskiego – a szkoda, bo jej rola w całej intrydze jest w pewnym momencie na tyle istotna, że aktorka mogła chociaż spróbować zaprezentować swoje aktorskie walory. Nie zrobiła tego. Drugi plan męski to również wyraziste kreacje: jest Cezary Pazura w roli niebezpiecznie zbliżonej do pewnej autentycznej postaci, showmana jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. Jak to u niego zwykle bywa, warsztat aktorski ukonstytuowany wieloma znakomitymi kreacjami zupełnie nie stracił na jakości. Można tylko ubolewać, że ten świetny aktor od dawna nie doczekał się pierwszego planu w porządnej produkcji filmowej. Czarek Pazura jako Wojew… ekhm. Czarek Pazura w bardzo ciekawej kreacji. Są jeszcze Eryk Lubos (jako Marek, uzależniony od kokainy hazardu gliniarz), Krzysztof Zarzecki (“Maluch”, gangster z ekipy Jacka zadłużony po uszy właściciel knajpy), Zbigniew Suszyński (impulsywny i arogancki “Poseł”, kolejny klient Kuby) czy Jacek Beler (niepokorny “Sikor”, przy okazji bardzo wiarygodny psychopata) – wszyscy oni zasługują na słowa uznania, wszyscy stworzyli naprawdę wyraziste i świetnie wkomponowane w świat serialu postaci. Co więcej, nawet sam reżyser – Krzysztof Skonieczny – również dobrze wypada w roli przećpanego i przygłupiego rapera “Pioruna”, momentami dystansując pod względem warsztatu odwrócę głównej roli. No, ale pan Skonieczny odebrał edukację kierunkową, a warszawski raper mógł co najwyżej podążać za jego wskazówkami na planie filmowym. Całości dopełnia naprawdę znakomita ścieżka dźwiękowa, na której, oprócz sennego, acz zapadającego w pamięci przewodniego klasyka Scotta Walkera “It’s raining today”, usłyszymy również rodzime brzmienia. Jest tego sporo, pełen przekrój przez różne odcienie rocka znad Wisły: od Siekiery, przez Maanam, Breakout, Kazika, aż po Myslovitz czy zupełnie świeży zespół I Hope You Die. Wszystko dobrane do wizji i treści, sprawia wrażenie bardzo przemyślanej i kompozycyjnie zwartej całości, która nie ma słabych punktów. Słaby punkt ma jednak scenariusz, a konkretnie – końcówka serialu. Być może jest to moje subiektywne zdanie, oparte na rodzącym się w trakcie seansu przeczuciu, do czego cała ta historia zmierza, ale jednak nie byłbym uczciwy, gdybym nie zwrócił na to uwagi w niniejszym tekście. Uważam, że zaprezentowane zakończenie jest nietrafione. Sprawia wrażenie wymuszonego i choć stylistycznie pasuje do reszty serialu – było dla mnie dużym rozczarowaniem. Pazina (Marlena Malikowska) to jedyna przyjaciółka głównego bohatera. Aż dziw bierze, że w ogóle go znosi. Właśnie z tych dwóch względów – obsada głównej postaci i zakończenie – nie napisze o “Ślepnąć od świateł”, że jest najlepszym polskim serialem, jaki znam. A wierzcie mi, że przez większość odcinków starałem pogodzić się z takową myślą, nawet pomimo tych wszystkich zastrzeżeń co do głównego bohatera. Reszta obsady rekompensuje braki Nożyńskiego, z nawiązką czynią to fenomenalne ujęcia, efekty, zdjęcia, ścieżka dźwiękowa i wciągająca fabuła serialu. Niestety, w obliczu niepostawienia odpowiednio puentującej tą fascynującą i klimatyczną podróż kropki nad “i” przez autorów w końcówce ostatniego odcinka, byłem zmuszony zrewidować swoją opinię. Mimo powyższych zastrzeżeń, wychodzi na to, że w tym roku dokonałem bardzo trafionych wyborów, jeśli idzie o spędzanie bezsennych nocy przed ekranem telewizora. W towarzystwie rodzimych seriali doszedłem do wniosku, że dogoniliśmy, a chyba nawet przegoniliśmy na tym polu Zachód. Chociaż jest to oczywiście zdanie subiektywne, właściwe dla obywatela na co dzień urzędującego w naszym kraju. Pomimo światowego poziomu realizacyjnego – polskie produkcje serialowe wciąż pozostają “polskie”, tli się w nich ten nieuchwytny duch słowiańskiego romantyzmu. I naszej, narodowej potrzeby wygrzebywania się z najczarniejszych i najgłębszych odmętów głębi, dna moralnego i zepsucia serc. My-Polacy wszystko w sobie wypierzemy, nawet strzępy własnego sumienia. “Belfer” był sprytną opowieścią z prowincji, “Kruk” historią z pogranicza snu i jawy, a “Ślepnąc od świateł” to dzieło wielkomiejskie, z metropolitalnym rozmachem prezentujące zepsucie najwyższych klas społecznych i bezwzględność gangsterskiej szarlatanerii. Wszystkie są znakomitymi produkcjami, z których żadna nie zasługuje na miano “gorszej”. No, chyba że subiektywnie będziemy się o to spierać. Ja bardzo chętnie – zapraszam do komentowania. A “Ślepnąc od świateł” polecam z całego serca. Bo serce mi urosło, na jego widok. Ślepnąc od świateł Ocena Pquelima - 8/10 Lubię filmy, które opowiadają o życiu to, co już wiem, ale w nowy sposób. A jeszcze bardziej targają duszę mą te, które otwierają drzwi nieznanych światów. Ale to już kategoria “genialne”. “Ślepnąc od świateł” aspiruje do pierwszej grupy. Pozornie to film gangsterski opowiadający o przedświątecznym tygodniu warszawskiego dilera kokainy – Kuby (Kamil Nożyński), jego szefa Jacka (Robert Więckiewicz) oraz wychodzącego właśnie na wolność byłego wspólnika Jacka – Darka (Jan Frycz). Korzystając z dialogów, charakterów ludzkich ze świata gangsterskiego, opisywanych przez prasę wydarzeń, opowiada trochę o życiu w ogóle: Próba kontroli tego, czym kierować chcemy, zazwyczaj spełza na niczym. Zawsze dzieje się coś nieprzewidzianego, na co nie jesteśmy przygotowani. Rozdarci jesteśmy między tym, na co wpływ mamy, a tym, co jest poza zasięgiem. Jak odróżnić jedno od drugiego? Film na pytanie nie odpowiada. Nie chce? Nie umie? Ale je stawia. Niektórzy widzowie i krytycy zachwycają się zdjęciami Warszawy. Naprawdę? Obraz “miasta mojego” w “Ślepnąc od świateł” dostosowuje się do scenariusza, coś w stylu thrillera “Siedem”. Ciemno, deszcz pada, wieje. Jeśli miała to być reklamówka Warszawy, to leży w błocie jak torebka z Biedronki. Zupełnie jak w bożonarodzeniowych reklamach. Jak copywriter nie ma pomysłu, daje słowa “magia świąt”. Przyszło mi do głowy, że czołówka serialu przypomina “Skyfall”, ale miasta, w których dzieją się przygody Bonda, chcesz odwiedzić. Kto zechce poznać Warszawę? Twórcom trochę zabrakło odwagi. Bo serial niby dzieje się w Warszawie, ale producenci wystraszyli się, czy ktoś poza Polską będzie chciał oglądać film znad Wisły. Jakie to polskie, jakie to nasze. Miałeś chamie złoty róg. “Ślepnąc od świateł” właśnie najwięcej mówi o nas, Polakach. Celebryta, poseł, policjanci, wpływowi biznesmeni za tekturową, chybotliwą sceną oficjalnych ról chowają moralną pustkę, brak wiedzy i podstawowych manier. Nikodem Dyzma nie umiera nigdy. Najprawdziwsze jak zwykle są dziwki. “Ten syf może zmyć tylko potop”, rapuje w filmie jego reżyser Krzysztof Skonieczny. Gra naturszczyka – debiutującego przed kamerą Kamila Nożyńskiego – kojarzyła mi się z Al Pacino z „Ojca Chrzestnego”. Nie stawiam na równi i nie porównuję obu filmów, ale coś mi się zdaje, że Nożyński miał zagrać w podobnym stylu. Tylko po co? Przecież to nie on rozdawał karty w gangstersko-politycznym świecie. Wycofany, wykształcony, wysportowany, tajemniczy, niezdradzający emocji Kuba jawi się zbyt charyzmatycznie jak na sprzedawcę kokainy, w sam raz na przywódcę gangu, którym w tym filmie nie jest. Bo ma dobrych choleryczny szef Jacek sprawdza się bardziej, bo Więckiewicz zagrał krwiście i wyraziście. Monolog o depresji ma szansę przejść do kultowych tekstów polskich filmów. Równie pierwszorzędnie wypadł Jan Frycz. Psychopatycznego “Daria” nikt nie chciałby spotkać na swojej drodze. Ale czy z tej genialnej gry coś w filmie wynika? Niewiele. Ale sam kunszt aktorski – palce lizać. Resumując. Świat gangów narkotykowych przekonuje autentycznością. Obraz nas Polaków – niedokończony, ale i tak smutny. Pocztówka z Warszawy – przyszła pomięta, mokra i zabłocona. Gra aktorska Jana Frycza, Roberta Więckiewicza, dodatkowo Janusza Chabiora – palce lizać. Tort zjedliśmy, ale wisienki nie cztery na sześć. “Ślepnąć od świateł”, 2018, reż. Krzysztof Skonieczny, 8 odc., HBO GO Sztywniutko! Podchwyciliśmy je z Kubą Żulczykiem z ulicy, to moja mutacja zwrotu “na sztywno”, czyli potwierdzenia czegoś na 100 procent. Zdrobnienie wydało się nam się chwytliwe i zabawne. Używa go właśnie Piorun. Znam wielu hiphopowców i z obserwacji tego środowiska stworzyłem postać hybrydę, archetyp. Przygotowałem się do tej roi, przypakowałem dwadzieścia kilo, dorobiłem sobie te wystające zęby u protetyka, nagrałem dwa utwory ze świetnym hiphopowym warszawskim składem. Do tego nakręciliśmy Piorunowi teledysk do serialu. Skonieczny. Detonuje bomby, uderza jak piorun – rozmowa z Krzysztofem Skoniecznym, reżyserem, scenarzystą, “Gazeta Wyborcza”, 7 grudnia 2018 r., Najchętniej czytacie... (Wizyt: 75 razy, 1 dziś) Czytaj więcej… 1. Uwięzione, serial hiszpański Wrobiona w oszustwo Macarena Ferreiro (Maggie Civantos, blondyna na zdjęciu poniżej) ląduje w więzieniu. Zagubiona, naiwna,… Czytaj więcej… Po raz drugi nie mogę oprzeć się wrażeniu, bo po raz drugi czytam biografię tytułowego bohatera “Pilch w sensie ścisłym”… Czytaj więcej… (Wizyt: 273 razy, 1 dziś)

ślepnąć od świateł rap